Naimad nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. Właściwie niczego się nie spodziewał poza spokojnym obiektem do przeniesienia ołówkiem na kartkę.
W plenerze usiadł na środku jednego z miastowych, trawiastych obszarów i wyjął z kieszeni magiczną deskę (magiczną, gdyż jej rozmiary wynosiły 100x50), przyczepił do niej kartkę chwytkami i zabrał się do rysowania.
Wtem, na wysokości grafitowej wieży na kartce, ulokował się złowrogi cień. Miał w sobie coś z bombowca, jednakże jego kształty wydawały się nieco bardziej opływowe i ... pierzaste. Naimad skorzystał z bezwarunkowego odruchu obronnego i zrobił zgrabny unik.
W ostatniej chwili -
- skrzydło tylko otarło się lotkami o policzek Naimada, a hiczkokowski gołąb poleciał przed siebie, niemal spotykając się z ziemią.
Naimad obserwował jeszcze przez chwilę ptaka zamieniającego się powoli w czarny punkcik na horyzoncie. Z niepokojem wpatrywał się w niebo, poszukując ewentualnych oznak reataku ze strony gołębi, ale wszystko wskazywało na to, że pozostał tylko on i spokojny obiekt...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz