21 sty 2014

Kazanie dwudziestolatki. Samobójstwo

Tym razem kazanie było jedną z moich prac na studia - a konkretniej na potrzeby przedmiotu "Emisja głosu". Tak, tak, na teologii uczycie się przydatnych rzeczy!

Kiedy byłam małą dziewczynką, myślałam, że nie istnieją tematy, na które dorośli baliby się rozmawiać. Jednak gdy trochę podrosłam, zrozumiałam, że tabu zawsze było i będzie obecne. Różne w różnych kulturach i czasach. Wygląda na to, że u nas wyróżniają się szczególnie dwa tematy, z którymi problem mają chyba wszyscy: seks i śmierć. Ten pierwszy w odniesieniu do dzieci (w końcu łatwiej wytłumaczyć cud narodzin bocianem), ten drugi w odniesieniu do wszystkich - i to o nim chciałabym powiedzieć.

Jakiś czas temu wybrałam się ze znajomymi na koncert. Zanim jeszcze się rozpoczął, a mieliśmy do niego ponad godzinę, jeden z moich kolegów powiedział, że wczoraj zmarł mu wuj i przyszedł tu właściwie po to, żeby chociaż na chwilę przestać o tym myśleć. Zanim zdążyłam otworzyć usta, moja koleżanka pisnęła i zaczłęa wylewać z siebie nieprzerwany potok słów: “Nie chcę rozmawiać o śmierci, nie chcę rozmawiać o śmierci, nie chcę rozmawiać o śmierci”, powtarzała jak mantrę. Patrzyła na kolegę z takim wyrazem twarzy, jakby przyprowadził na spotkanie kostuchę i spytał: “To kto pierwszy ma ochotę wypróbować nową kosę mojej przyjaciółki?”.

Bóg nigdy nie zabronił nam rozmawiać o śmierci. Nie wiemy do końca jak wygląda świat po drugiej stronie, ale mamy pewność, że On tam jest. Jeżeli ktoś potrzebuje porozmawiać o odejściu bliskiej osoby, nie zawiedźmy go. Kumulowany ból nie prowadzi do niczego dobrego. I tutaj właśnie chciałabym przejść do tematu, który jest chyba jeszcze gorzej postrzegany niż śmierć ze starości czy choroby. Samobójstwo. 

Nawet dziennikarze starszej daty za punkt honoru uznają, by nie pisać na łamach gazet o samobójcach. O tym się nie mówi i już. 

Nie zamierzam rozstrzygać czy samobójców należy potępiać czy nie - w tej chwili nie zrobi im to większej różnicy (poza tym wola życia nie powinna być argumentowana strachem). Pragnę powiedzieć dwa słowa do żyjących, których dręczą myśli o śmierci i którzy, być może, siedzą na tej sali. To, że boimy się rozmawiać, a myśli samobójcze traktujemy jak coś wstydliwego, na pewno nie pomaga nam poradzić sobie z bólem, który nas ogarnia. A nie jesteśmy przecież jedynymi, chociaż zdaje się nam, że nie ma ludzi bardziej samotnych od nas. Jako chrześcijanie, mamy nawet trochę łatwiej, bo nigdy nie zostajemy sami tak do końca - zawsze jest Bóg.

Niedawno oglądałam reportaż z Norwegii, w którym dziennikarz opowiadał o fiordzie nazywanym skałą samobójców. Na pierwszy rzut oka to pustkowie - dopiero po chwili można dostrzec pojedynczy dom stojący nieopodal. Mieszka w nim starsze małżeństwo. Można by pomyśleć, że takie sąsiedztwo nie jest najszczęśliwsze dla tych ludzi - nic bardziej mylnego. Pani domu ma w szafce w kuchni kilka pudełek dyżurnych herbat. Jej mąż, gdy widzi kogoś, kto samotnie zbliża się do krawędzi, wybiega przed dom i zaprasza na herbatę. Nie udaje im się uratować wszystkich, jednak najczęściej okazuje się, że tym, czego brakowało niedoszłym samobójcom, była rozmowa. 

Nie zamierzam zbyt dużo opowiadać Wam o tym, że wyjście z trudnej sytuacji zawsze się znajdzie (bo tak jest), ani o tym, że w tych poszukiwaniach mogą Wam pomóc nie tylko bliscy, ale i Bóg (bo to też oczywiste). Jednak tego typu ogólniki, bez odniesień do konkretnych sytuacji, i życia osoby, która ma problem, nie wnoszą wiele. Dlatego postarałam się znaleźć coś bardziej uniwersalnego. Zastanowiłam się nad tym co powiedziałby nam Bóg, gdybyśmy go zapytali co wybrać - życie czy śmierć. Na szczęście nie musimy gdybać - wystarczy zerknąć do Księgi Powtórzonego Prawa, rozdziału 30., wersetów od 11 do 20:

11 Polecenie to bowiem, które ja ci dzisiaj daję, nie przekracza twych możliwości i nie jest poza twoim zasięgiem. 
12 Nie jest w niebiosach, by można było powiedzieć: "Któż dla nas wstąpi do nieba i przyniesie je nam, a będziemy słuchać i wypełnimy je". 
13 I nie jest za morzem, aby można było powiedzieć: "Któż dla nas uda się za morze i przyniesie je nam, a będziemy słuchać i wypełnimy je". 
14 Słowo to bowiem jest bardzo blisko ciebie: w twych ustach i w twoim sercu, byś je mógł wypełnić. 
15 Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. 
16 Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego polecenia, prawa i nakazy, abyś żył i mnożył się, a Pan, Bóg twój, będzie ci błogosławił w kraju, który idziesz posiąść. 
17 Ale jeśli swe serce odwrócisz, nie usłuchasz, zbłądzisz i będziesz oddawał pokłon obcym bogom, służąc im - 
18 oświadczam wam dzisiaj, że na pewno zginiecie, niedługo zabawicie na ziemi, którą idziecie posiąść, po przejściu Jordanu. 
19 Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładąc przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, 
20 Miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego; bo tu jest twoje życie i długie trwanie twego pobytu na ziemi, którą Pan poprzysiągł dać przodkom twoim: Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi.

Jeżeli Bóg, sam Bóg, uznaje, że Jego polecenie nie jest awykonalne, to znaczy, że nie jest. Przecież kto zna nas lepiej, jeśli nie nasz Stwórca? Zastanówcie się chwilę nad mocą tych słów: “Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładąc przed wami życie i śmierć; błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo”. Błogosławieństwo i przekleństwo. Czy dobrowolnie ściągnęlibyście na siebie przekleństwo, gdy wystarczy wyciągnąć rękę po błogosławieństwo?

Życie jest darem, a my jesteśmy tutaj potrzebni naszemu Darczyńcy. Zamiast roztrząsać co złe, trzeba raczej zadać sobie pytanie: “Co Bóg chciałby, żebym z tym zrobił?”. W końcu działanie to życie, zastój to śmierć. Nie boję się użyć tutaj zwrotu, który zwykle uznaję za przepełniony pychą w ustach człowieka: Bóg chce. Nie boję się, bo Sam wypowiedział się bardzo jasno. Bóg chce, żebyśmy żyli. Żebyśmy słuchali Jego słów i wypełniali Jego wolę.

Docenić swoje życie jest łatwiej, gdy na przestrzeni lat trafi się w czarny dołek i z niego wyjdzie. Może to być okres skrajnej biedy, niewygody, nieszczęścia. Kiedy nagle z cienkiego materaca, rozłożonego na podłodze, przesiadacie się na wygodne łóżko, cieszy Was sam fakt tego, że możecie spać. Być może warto czasem spędzić noc w ubraniu, na podłodze i pod cienkim kocem. Wtedy perspektywa wstania z samego rana, szybkiego prysznica i wypicia aromatycznej kawy nie wydaje się tak paskudna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz