29 lip 2014

Złudzenie

Znalezione w starym zeszycie i przeredagowane.
Spisane na kamiennej, parkowej szachownicy.

Dawno, dawno temu żył sobie Król. Poddani go kochali, bo państwo miało się dobrze i każdy opływał w dostatki. Król codziennie na lepszy sen łykał kieliszek dobrej whiskey i powtarzał sobie przed lustrem, jak zaklęcie: "Nikt nie jest potężniejszy ode mnie". Pewnego wieczoru los jednak odwrócił się od jego królestwa. Gdy Król był na nocnej przechadzce, zamek spłonął. 

Gdy władca wrócił pod zgliszcza bramy (bo tylko tyle pozostało ze wspaniałego, drewnianego zamku), nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Lud już powoli zbierał się, by patrzeć na nieszczęście. Król odwrócił się do ludu, sam nie wiedząc, czy chcąc go przegonić, czy raczej pocieszyć.

Nagle za jego plecami rozległ się niebywały rumor. Wielka Dłoń zstąpiła z góry i odsunęła zgliszcza zamku, jak zrzuca się śmieci z biurka, i postawiła na jego miejscu nowiutką twierdzę. Wtedy to Król został uznany za błogosławionego nawet przez swoich nielicznych wrogów, a lud po dziś dzień czci Dłońhora, składając mu krwawe ofiary. 

Chciałabym zakończyć tę opowieść słowami "a Król w pokoju doczekał swych ostatnich dni", jednakże byłoby to kłamstwem. Przez całe życie dręczyło go pytanie, na które nawet Wielkie Wieże nie znały odpowiedzi: "Dlaczego cały nasz ląd pokrywa czarno-biała krata?".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz