4 mar 2013

Po wrocławsku. Piekielny pociąg do nieba

Oto pierwsza notatka z nowej serii "Po wrocławsku". Będę w niej komentować to, co akurat zwróci moją uwagę w tym niecodziennym mieście. Jeśli macie ochotę poznawać Wrocław po kawałku, moimi oczami - zapraszam do lektury.

***

Komentowany tekst kultury: "Pociąg do nieba", projekt artystyczny na wolnym powietrzu

Wczorajszego wieczora czekała mnie miła niespodzianka. Włosy, z których zdjęłam spinkę, uwolniły trochę wieczornego powietrza. Było jeszcze chłodne, ale już pachnące pierwszym dniem wiosny. Wtedy też przypomniałam sobie gdzie zmagazynowały najwięcej księżycowego zapachu.

W moim mieście stoi lokomotywa. Nie taka codzienna, na dworcu. Unosi się ku niebu. Potraficie sobie wyobrazić kilka ton przerdzewiałego żelastwa z łatwością mknącego po szynach na skos ku chmurom? Artysta-autor najwyraźniej nie miał z tym problemu.

Pociąg do nieba. Świetny pomysł, i nawet gra słów w nazwie. Dzięki absurdalności tego obrazka, który towarzyszy na co dzień Muzeum Współczesnemu w starym bunkrze, może nawet parę osób zerknęło w niebo zgodnie z zamysłem (o którym możemy poczytać na stronie projektu). Mówiąc szczerze, mnie ten widok zaniepokoił. Pomyślałam, że coś tak ciężkiego po prostu nie ma prawa być wbite w ziemię prawie na sztorc.

Przyznaję jednak, że pomimo tego, pomysł na pociąg do nieba mnie przekonał. Chętnie kupiłabym bilet na przejazd takowym.
Najchętniej nocny.
Wtedy pociąg do nieba zamienia się w pociąg do otchłani piekieł.

Jeśli kiedyś zawitacie do Wrocławia po zmroku i zobaczycie skąpaną w krwiście czerwonym świetle ociężałą lokomotywę, może tak jak ja usłyszycie potupywanie kopyt maszynisty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz