21 kwi 2009

Anno Domini 1204

- Mistrzu... - szepnął chłopak wchodząc do bogato zdobionej komnaty - wzywałeś mnie?

Starzec leżący w łożu z grubym i zakurzonym baldachimem nad głową odwrócił ciężko twarz w jego kierunku. Uniósł pomarszczoną dłoń i wskazał inkrustowane krzesło nieopodal łóżka.

- Dniwie - rzekł mistrz - czy znasz opowieść o kocie i jeżu?

Chłopak spojrzał na niego zdumiony. To, co powiedziała mu służba sugerowało raczej mistrza w agonii, chcącego wyrazić swą ostatnią wolę, a nie następną lekcję...

***

Nie, Dniw nie był nieukiem. Uwielbiał tego starca, który sprawował nad nim pieczę odkąd jego świętej pamięci matka "wyjechała w lud". Uważała, że jako królowa powinna znać problemy tych, nad którymi sprawuje władzę w ich prawdziwym obliczu. Pięcioletni wtedy Dniw pomyślał, że nigdy nie zapomni twarzy swej rodzicielki, gdy ta się z nim żegnała. Ten niepokój był zbyt przeszywający.

Mistrz tak naprawdę nigdy nie zdradził mu swego imienia. Zawsze był "mistrzem" albo "szanownym starcem". Dniw często zastanawiał się jak to możliwe, że przez te trzynaście lat jego broda zawsze była niezmiennie długa i śnieżnobiała.

Chłopak domyślał się, że starzec jest magiem, choć ten nigdy nie obnosił się ze swoją mocą, tak jak czynili to inni. Ponadto znał się na władaniu mieczem - nie raz pokonał butnych fechmistrzów tego królestwa.

Wydawałoby się, że przekazał tyle wiedzy chłopakowi, na ile tylko starczyło mu czasu. Teraz na Dniwa czekała lekcja ostateczna.

***

- W pobliskiej wiosce kilka lat temu żył niezwykły, bo niebieski, kot. Był znany w całej osadzie przez swój niecodzienny kolor futra. Młoda karczmarka ukochała go sobie najbardziej i postanowiła, że się nim zaopiekuje.

Pewnego dnia kot, jeszcze młody, po raz pierwszy w życiu zobaczył jeża. Jako że charakter miał zabawowy postanowił sprawdzić czy jeż również jest tak przyjazny. Zwierzę owszem chciało zostać towarzyszem zabawy kota, ale jego kolczaste plecy nie pozwalały na to. Kot nie poddawał się jednak i co dzień miał pokłute łapy.

Karczmarka próbowała go przestrzegać, upominać, jednak ten nie chciał zrezygnować, nawet gdy dziewczyna brała go na ręce i zanosiła do chaty, gdy na horyzoncie pojawiał się jeż.

Rok później karczmarka ciężko zachorowała i jej dusza opuściła ciało. Niebieski kot pozostał sam na sam z jeżem.

- Udało mu się w końcu nauczyć jak się nie pokłuć w czasie zabawy? - spytał Dniw.

- Jeszcze nie - mistrz odkaszlnął, poczym dodał - ale wiem, że sobie z tym poradzi - spojrzał na chłopca swymi wyblakłymi, acz nadal przenikliwymi oczami, które powoli zamieniły się w szkliste i puste.

Dniw, nadal ściskając dłoń swego mistrza, poczuł w ustach słoną kroplę.


♫ Deamonarch - Lacuhus

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz