"- Koło jego ogródeczka, zobaczyłam, daję słowo,
Jak chrupiący, świeży pasztet jadły wraz Pantera z Sową:
Dla Pantery była skórka, sos i mięso ze środeczka,
A dla Sowy pusty talerz, nóż, widelec i łyżeczka.
Gdy przyjęcie się skończyło, Pantera życzliwa,
Chcąc przyjemność Sowie sprawić, dała jej pozmywać.
Sowa wstała, pozmywała, a gdy znów usiadła
Rozzłościła się Pantera i chaps! Sowę..."
Tu recytacja wiersza zostaje przerwana słowami jednego z bohaterów:
"-Jaki sens klepać te bzdury, dopóki się wszystkiego nie wyjaśni!"
Otóż ja na swój sposób spróbuję wyjaśnić "te bzdury". Moim zdaniem brzmi to, mimo absurdu zawartego w tym, podobnie do:
1) Silniejszy zawsze ma rację
2) Jeśli silniejszy nie ma racji, patrz punkt 1.
Przykładów można wynajdować wiele. Nauczyciel i uczniowie- ten pierwszy ma władzę (a przynajmniej teoretycznie), tir na podporządkowanej i maluch na głównej- większy ma pierszeńtwo, lew i hieny w pożeraniu padliny, chociażby.
To wszystko właściwie jest tylko stwierdzeniem faktu. Jednak ta zasada ludzkiej dżungli- czy na pewno taki system, choć stosowany już od czasów jaskiń i maczug, jest słuszny? Chyba raczej przymusowy. Teoretycznie możnaby to odebrać jako moje narzekania, ale to nie to. Przecież wystarczy sprawić sobie tira albo "bodyguard'a".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz