13 sty 2014

Anohana. Wyciskacz łez, któremu się nie oprzesz

Ostatnia historia, jaka zmusiła mnie, żebym coś doceniła, nosiła tytuł  Rok 1984 i była powieścią pióra George'a Orwella. Po tej lekturze każda myśl, którą mogłam pomyśleć lub spisać nie będąc jednocześnie oskarżoną o zdradę stanu, była przyjemnością porównywalną do zjedzenia ciepłej, jagodowej babeczki. To uczucie towarzyszyło mi jakiś czas. Parę dni temu poznałam kolejną niezwykłą opowieść. Nosi tytuł Anohana i jest prosto z Japonii. Drodzy nienawidziciele anime - zanim skreślicie ją ze swojej listy "do obejrzenia", ze względu na formę, przeczytajcie tę recenzję do końca.


Na tę krótką, jedenastoodcinkową serię trafiłam przypadkiem - przez post na 9gagu, w którym ktoś umieścił krajobrazy z anime, niemal nie do rozróżnienia od zdjęć prawdziwych miejsc gdzieś w Japonii. Chociaż tytuł mojego wpisu podpowiada, że mowa o wyciskaczu łez, nie dajcie się zwieść - nie jest to opowieść pokroju mydlanych oper.

Fabuła kręci się wokół ducha Menmy (dziewczę w bieli na obrazku), która zginęła jako dziecko i wróciła, by spełniono jej życzenie. Może brzmi to nieco mrocznie, ale, szczerze mówiąc, najpogodniejszą postacią w tym anime jest właśnie ona. Co prawda Poppo (pierwszy plan, fioletowa koszula) wydaje się nie mniej radosny, jednak w ostatecznym rozrachunku to nie on pociesza wszystkich dookoła. 

Szóstka nastolatków z obrazka przyjaźniła się swojego czasu. Pogubili się jednak po śmierci Menmy i coraz bardziej od siebie oddalali, jednocześnie gniotąc w sobie poczucie winy. Dziewczynka w bieli sprawi, że będą się smucić, niemal wypłaczą sobie dusze, ale w końcu odnajdą spokój. Podejrzewam, że gdyby Menma nie zginęła, ich paczka rozpadałaby się powoli w miarę dorastania i nie wynikałoby z tego nic dobrego; nic by nie zrozumieli.

Nawet jeśli z założenia nie lubisz anime, daj Anohanie szansę. Pozwoli Ci docenić, że żyjesz, że jeszcze nie opuściłeś pokoju, do którego nie możesz wrócić - jak Menma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz