21 lis 2013

Kiedy sięgam po nóż, myślę o Mulan

Działo się to kilka sześć lat temu z górką. We zwyczaju miałam nie tylko nosić ubrania z demobilu, ale też odpowiednie artefakty. Jednym z nich był nóż myśliwski z ostrzem długim na 11 centymetrów, bo tyle nakazywał limit polskiego prawa. Zabawnym było to, że równie bezkarnie czułam się w Anglii, w której zapisy prawne przecież się nie wgłębiałam. Wtedy właśnie, w Londynie, mieszkałam w obcym domu z obcą kobietą, piękną mieszanką krwi albiońskiej i południowej. 

Pewnego wieczora stanęłam naprzeciwko lustra, które zdobiło komodę w moim tymczasowym pokoju. Wyjęłam nóż z torby, o którym nikt nie wiedział, i przyłożyłam sobie do karku. Myślałam nad tą decyzją już kilka dni i wiedziałam, że jest słuszna. Bałam się, to fakt, jednak nie przyćmiło mi to mojego celu. Spojrzałam w lustro raz jeszcze - moje oczy wyrażały strach, ale jednocześnie żelazną wolę. Naciągnęłam mój nieortodoksyjny pejs przy lewym uchu i przeciągnęłam nożem po linii szczęki w kierunku lustra. Obejrzałam dokładnie swoje dzieło i stwierdziłam, że jest godne uśmiechu. To samo uczyniłam z pejsem z prawej strony. Odetchnęłam z ulgą, bo pejsy nieopatrznie rozjaśniałam wodą utlenioną. Przez to stały się suche i bardziej od włosów przypominały trawę na sawannie - żaden balsam do włosów, ni odżywka, nie pomagały zbytnio. Teraz, gdy pejsy odrosły za szczękę, ta ich sawannowatość stała się jeszcze bardziej widoczna. O dziwo, następnego dnia nikt nie zauważył dzieła samoróbki. 

A dlaczego, kiedy sięgnęłam wtedy po nóż, na myśl przyszła mi Mulan? Jeżeli nie pamiętacie filmu, przychodzę Wam z pomocą:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz