3 paź 2013

Urodzona rasistka

▶ Odsłuchaj ten tekst

Rok 2340. Świat nadal nie wygląda jak w Gwiezdnych Wojnach. Maria żyje w małym domku na przedmieściu, wraz z innymi białasami. Jak mówi jej jedyny słusznie czarny przyjaciel, "To straszna głupota urodzić się nie dość, że białym, to jeszcze blond". Maria, chcąc nie chcąc, musi się z nim zgodzić. Po kolejnej nieudanej próbie znalezienia pracy w mieście, załamuje ręce. "Dlaczego moi rodzice pozwolili mi się urodzić tak białą, że aż rasistowską?", myśli z goryczą, popijając czarną kawę. "Przynajmniej nie jestem mężczyzną", wzdycha po chwili z ulgą. 

Pewnego dnia Maria postanawia odmienić swój los. Pod osłoną nocy włamuje się do drogerii, z której kradnie brązowy puder i farbę do włosów, najciemniejsze, jakie udaje się jej znaleźć. Następnego ranka czuje, że wstała prawą nogą. Farbuje włosy. Siada przez lustrem i wciera w siebie prawie całe opakowanie pudru. Co prawda proporcje jej twarzy i kolor oczu zdradzają, że nie jest czystej krwi Afrykanką, ale zawsze lepiej być mieszańcem niż tak po prostu – białasem.

Pędzi na autobus z zamiarem zatrudnienia się w sklepie okulistycznym w mieście; zawsze chciała dobierać ludziom soczewki i okulary. Prosi o rozmowę z kierownikiem, która idzie jej całkiem nieźle. Chociaż mężczyzna ma twarz w szlachetnym odcieniu czerni, zdaje się nie zauważać jej domorosłego makijażu. Kiedy Maria myśli, że już, już zdobyła wymarzoną posadę, kierownik nachyla się ku niej konspiracyjnie.

– Doceniam pani starania – szepce. – I wie pani, ja tak osobiście to nic nie mam do białych. Niestety nie mogę pani zatrudnić do rozmów z klientami. Ale proszę wziąć to. – Podaje jej pudełko z brązowymi soczewkami, patrząc jej głęboko w błękitne oczy. – To zawsze trochę pomoże.

Kierownik odchyla się wygodnie na krześle i dodaje:
– Jest pani przyjęta do pracy konserwatora powierzchni płaskich. Zacznie pani dzisiaj, po zamknięciu sklepu.

Maria już dawno nie była tak szczęśliwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz