24 wrz 2013

Wielka tajemnica równości społecznej

Nie od dzisiaj zadajemy sobie pytanie czy jesteśmy równi czy równiejsi. Lepiej być po tej drugiej z wymienionych stron. To, oczywiście, może się wydać niesprawiedliwe. Czy jednak całkowita równość i szeroko pojęta sprawiedliwość jest w ogóle możliwa? Wikipedia wydaje się w to wątpić: "Z jednej strony można utrzymywać, że pełna równość jest sprzeczna z pełną wolnością, gdyż wymaga nałożenia ograniczeń na jednostki, co krępuje ich wolność. Działania ludzi nie są bowiem z natury identyczne (równe), a więc każde ludzkie działanie rodzi różnice (nierówność)".

No i mamy zgryz. Co teraz? Nadal wołać "Każdy inny, wszyscy równi" czy raczej martwić się o koneksje, które pomogą nam przenieść się do grona "równiejszych"? To jest dość cyniczne spojrzenie na ten problem. Spójrzmy, jak poradził sobie z nim cesarz Brytanii z anime "Code Geass". Zanim jednak pozwolę Wam obejrzeć filmik, który specjalnie dla Was przetłumaczyłam*, dwa słowa wstępu. W świecie "Code Geass" istnieje imperium na wzór rzymskiego, które wyrosło ze znanej nam Wielkiej Brytanii. USA zniknęło gdzieś po drodze, podobnie jak Rosja, i została Unia Europejska oraz Federacja Bliskowschodnia, w której skład wchodzą głównie Chiny.




Teraz to faktycznie można się oburzyć, co? Imperator w śmiesznej peruce wymierza celne ciosy w miłosierne założenia "wolnego, demokratycznego świata". Naszego świata. Wydaje mi się jednak, że przy całej jego skuteczności (w końcu trzyma za gardło pół świata) pan imperator zapomina o jednej ważnej rzeczy, bez której nigdy nie zjedna sobie ludzi z Obszaru 11 (ang. Area 11). Ludzie z tego obszaru, który przed inwazją wielkiej i wspaniałej Brytanii był Japonią, nazywani są "Elevens", "Jedenastkami", od numeru swojego terytorium. Obawiam się, że dopóki cesarz nie zrozumie, że prowadząc taką politykę niczego nie wskóra, nadal będą mu solą w oku japońscy, znaczy się jedenastkowi, rebelianci. Czego jednak nie wziął pod uwagę w swoim planie?

Szacunku.

Zastanawia mnie dlaczego imperator, i parę innych osób na tym świecie, zakłada, że brak równości to brak szacunku. Każde z nas nadaje się do innych zadań, i co w tym złego? Gdyby każdy był od wszystkiego, społeczności byłyby zbędne. Być może żylibyśmy jak koty, każdy na swój rachunek. Teraz jednak łączy nas ciasna sieć wzajemnych zależności.

Wygląda na to, że trzeba przyjąć do wiadomości, że się różnimy. Grubi, chudzi, sprytni, naiwni i, tak jest!, kobiety i mężczyźni. Tylko, na miłość, niech nie będzie to równe umowie o braku szacunku. Prosty przykład: to, że ktoś jest mniej inteligentny od Ciebie, nie znaczy, że Ty zrobisz chleb lepiej od niego. Daj mu więc wykonywać swoją robotę w spokoju albo będziesz się żywił chińskimi zupkami.

A jakie jest Wasze zdanie? Równość jest możliwa i trzeba do niej dążyć, równość jest niemożliwa i trzeba zadbać o swoje tyły, czy może istnieje trzecia droga gdzieś pośrodku?

* Pierwszy raz w życiu dodawałam napisy do filmu, więc jestem otwarta na wszelkie wskazówki co do polepszenia ich jakości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz