22 wrz 2013

Świętokradztwo w teledysku, samosąd w miasteczku

Dostałam ostatnio, jak się na pierwszy rzut oka wydawało, orzech niełatwy do zgryzienia:



Pewnie, że się pobawię. Chociaż przyznam szczerze, że nie bardzo mam tu pole do popisu - klip, po chwili zastanowienia, która spowodowana jest jedynie odwróconą chronologią, wydaje się być dość oczywisty.

Mamy pannę, która wychodzi za mąż, a następni zabawia się w nieprzystojny sposób z połową miasteczka, w którym mieszka. Na końcu posuwa się za daleko, bo dobiera się do katolickiego księdza i tym samym popełnia tytułowe "sacrilege" - "świętokradztwo". W efekcie jej poprzedni zazdrośni kochankowie palą ją na stosie wraz z truchłem księdza, uprzednio zastrzelonego, dokonując samosądu.

Zanim jednak radośnie orzeknę, że to wszystko, i właściwie jedynym morałem tej historii jest "nie puszczaj się, bo cię spalą na stosie", chciałabym zwrócić uwagę na kilka szczegółów.

Po pierwsze, księdzu, zanim zostaje wypuszczony w bieg po kulę w łeb, przyklejona zostaje maska. Nie przedstawia ona jednak Szatana (chociaż może w tym kontekście tak), a tengu, japońskiego demona o czerwonej skórze i z długim nosem. Stworzonka te są złośliwe i mogą być zapowiedzią wojny, chociaż istnieją też podania, w których pełnią rolę mentorów. Trochę to pokręcone, ale podobieństwo jest, biorąc pod uwagę, że incydent z księdzem rozpętuje w miasteczku istne piekło.

"Fallen for a guy, fell down from the sky / Halo round his head / Feathers in a bed / In our bed, in our bed"(W wolnym tłumaczeniu: zakochana w chłopaku, który spadł  z nieba, dookoła jego głowy aureola, pióra w łóżku, w naszym łóżku). To właściwie, poza świętokradztwem, ucieczką i modlitwą, jedyne wątki poruszane w tekście piosenki. W kontekście klipu nie widzę w nim wiele ponad aluzję do postaci księdza, która jest tu przecież kluczowa, bo wyzwala agresję.

Co ciekawe, oprócz sceny ślubu, w teledysku nie widać męża rudej pannicy. Pojawia się tylko raz, kiedy całuje swoją pannę młodą, a potem znika. To intrygujące, biorąc pod uwagę, że kto jak kto, ale on miał powody, żeby się zdenerwować. Czy jego zemstą jest brak pomocy, przymknięcie oka na powstający stos? A może wcześniej zdążył wyjechać z miasta? To chyba byłoby trudne, skoro wszystkie wydarzenia zdają się mieścić w jednym dniu.

Mogłabym się tu teraz rozpływać nad tym, że może to być metaforą dziewczyny zagubionej i przestraszonej po ślubie, ale, z całym szacunkiem, ruda na taką nie wyglądała. Raczej wiedziała, co robi. Nie twierdzę, że jej kochankowie mieli prawo ją spalić - wystarczy przytoczyć jezusowe "kto bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem", co brzmi jeszcze ironiczniej biorąc pod uwagę, że cudzołożyli tak samo, jak i ona. Można powiedzieć, że spalenie "dowodu" ich zbrodni było swoistym katharsis. Samolubnym zadbaniem o swoje dobre samopoczucie.

Ale, czy naprawdę mam prawo ją/ich oceniać? Nie poznałam kontekstu tych wydarzeń. Pokazane są urywki z życia, którego nie znam. Mogę sobie tylko wyobrażać, dopisywać historie tych ludzi, których twarze zostają mi pokazane, to będzie jednak tylko mój wkład, gdzie każda zmienna może zbudować od nowa całą historię. Każde z nich czym innym się zajmuje, każde z nich jest w innym wieku, inaczej wygląda i i inaczej reaguje. Gdy dziewczyna umiera w płomieniach, ktoś płacze, ktoś się śmieje, ktoś inny jest w szoku. W tym miejscu należą się gratulacje rudej aktorce, bo naprawdę swoją rolę odegrała w prosty i poruszający sposób, cierpliwie i w smutku czekając na śmierć, pośród zwałów negatywnych emocji dookoła.

Jak myślicie: ten klip jest przestrogą przed zdradą, samosądem, a może nie ma w sobie nic wartego zastanowienia? 

Jedno jest pewne - odwrócona chronologia zrobiła swoje. Ludzie z czystej ciekawości starali się dotrzeć do przekazu. Świetny chwyt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz