1 lip 2013

Po wrocławsku. Mariza rozdarła serca

Komentowane wydarzenie: koncert Marizy we wrocławskiej Hali Orbita

Za matkę ma Afrykankę, za ojca Portugalczyka. Urodziła się w Mozambiku, dzieciństwo spędziła w Lizbonie - do rytmu muzyki fado. Tak piosenkarka przedstawiła się kilkutysięcznemu tłumowi, który powitał ją z krzeseł w Hali Orbicie.

Bilety na jej koncert dostałam od człowieka dobrej woli, który zaskoczył mnie sms–em: “Chcesz bilety na Sinead O’Connor czy Marizę?”. Wybrałam Marizę, bo wydała mi się ciekawsza. Jak egzotyczny owoc. Nigdy nie słyszałam o fado, którego ona była ponoć gwiazdą. Szybko jednak wystukałam jej imię na YouTubie i okazało się, że jest to muzyka z gorącej Portugalii. Biorąc jednak pod uwagę cenę biletów, Mariza markę musiała mieć. Nawet tutaj, w Polsce.

Trochę spóźniona, pod rękę z Nieźwiedziem, wleciałam na salę. Koncert już się zaczął, zajęliśmy więc wolne miejsca z boku widowni. Pierwsze wrażenie było najprawdziwszym szokiem kulturowym. Wpatrywałam się w odzianą w świetlistą suknię postać, która na głowie zdawała się mieć śpiącą owcę zwiniętą w kulkę. Częstowała mnie urywanymi dźwiękami do taktu gry gitar, która, jako jedyna, nie zdawała się być dziwaczna. Spojrzałam na Niedźwiedzia - miał równie niewyraźną minę, co ja.

Szybko jednak przyzwyczaiłam się do tajemniczego śpiewu i zaczęłam dostrzegać jego piękno oraz kunszt samej artystyki. Mariza była też jedną z niewielu piosenkarek, które ze sceny nie tylko zagrzewały tylko do klaskania czy krzyczenia, ale, po prostu, opowiadały ciekawe rzeczy. Za pomocą swojej historii wprowadziła mnie w świat fado, który jeszcze przed koncertem był dla mnie zupełnie obcy, natomiast po nim jawił się jako miejsce pełne ciepła i melancholii. Dowiedziałam się, że muzyka fado przywędrowała do Portugalii przez morze, jej historia sięga stu lat, a gitara basowa nie jest mile widziana w tradycyjnych kompozycjach. Nauczyłam się też kilku słów po portugalsku, a nawet zaśpiewałam razem z Marizą.

- “Saudade” znaczy “tęsknota” - mówiła po angielsku Mariza przed pieśnią o białej róży “Rosa branca”. - To właśnie jedno z najważnieszych słów fado.
Później, mozolnie, trenowała wraz publicznością jeden ze wzrotów refrenu pieśni o białej róży, w którym na “Gdy znalazł ktoś ideał miłości” odpowiadaliśmy jej “Zrywa białą różę, kładzie ją na piersi“. Po portugalsku, oczywiście. W trakcie piosenki do sceny podbiegła jakaś kobieta i wręczyła Marizie... białą różę.

Piosenkarka przeprosiła nas także, że ostatnio zrobiła sobie przerwę w karierze; okazało się, że została mamą. - Nie oznacza to jednak, że spoczęłam na laurach - powiedziała. - Wraz z moim przyjacielem postaraliśmy się o to, by fado zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Udało się, teraz muzyka fado należy do wszystkich!

Mariza nie szczędziła nam też detali ze swojego muzycznego życia. - Moja matka pokazała mi świat afrykańskich melodii, a ojciec wprowadził w rytmy fado. Zaczęłam śpiewać jako pięciolatka. Nie umiałam czytać, więc ojciec rysował mi komiksy, dzięki którym zapamiętywałam treść pieśni fado - opowiadała ze śmiechem artystka.
Chwilę później, ku zgrozie ochroniarzy, zeszła w tłum, by uścisnąć swoich słuchaczy.

Na koniec swojego koncertu, zacierając nerwowo dłonie, zebrała całą moc w płucach i... zaśpiewała bez mikrofonu. To było nieprawdopodobne, ale udało jej się wypełnić halę swoim głosem.

Myślę, że cała moja opowieść zostanie całkowicie pozbawiona zapachu i smaku, jeśli nie wysłuchacie chociaż jednej z pieśni Marizy. Może polecę Wam tą, którą artystka nazwała swoją ulubioną? Pozwolę sobie pożyczyć słowa, które wypowiedziała przed tą piosenką podczas koncertu: "Wyobraźcie sobie, że jesteście w jednej z kameralnych knajpek w Lizbonie. Siadacie przy stoliku, a ja wychodzę na scenę i specjalnie dla was śpiewam o wiośnie".

♫ Mariza - Primavera

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz