23 cze 2013

Reportaż ze snu. Mała sówka i martwa rybka

Wybierałam właśnie balsam do ust w sklepie, który bardziej niż drogerię, przypominał czarnoksięski market. Niedźwiedź* towarzyszył mi w tych dziwnych zakupach. Sięgnęłam po jeden z balsamów, malinowy.

- Och spójrz, gratis dają żywą rybkę! - wskazałam na tekturowe pudełeczko przymocowane do opakowania z balsamem do ust. Wyciągnęłam z koszyka przecen drugi balsam, miętowy. - A do tego małą sówkę! Który wybrać? - zwróciłam się do Niedźwiedzia.
Mój towarzysz przyjrzał się podejrzliwie opakowaniu z rybką gratis, po czym obrócił pudełko tak, żebym przez plastikową szybkę zobaczyła jego zawartość. Z małej rybki został tylko mały szkielecik.
- Ojej - mruknęłam i z lekkim przestrachem obróciłam pudełko z gratisową sówką. Stworzonko wysokości mojego kciuka dychało jeszcze, ale widać było, że jest wyczerpane.
- Biorę - powiedziałam i dokupiłam do sówki klatkę na kanarka oraz trochę robaków.

Wracałam do domu pociągiem z sówką w klatce na kolanach. Wrzuciłam jej trochę robaków, a ta połknęła wszystkie w wdzięcznością.
- Musiała być naprawdę głodna - rzucił Niedźwiedź z siedzenia obok.
Kiwnęłam głową i dorzuciłam sówce jeszcze trochę pożywienia. Nagle, zupełnie znikąd, w klatce pojawiła się biała piana. Patrzyłam z przerażeniem, jak wypycha moją sówkę coraz wyżej. Ta jednak zachowała stoicki spokój, dryfując sobie swobodnie. Wyciągnęłam ją na moment z klatki, wygarnęłam pianę, i włożyłam sówkę z powrotem. Piana jednak nie odpuściła, moje dalsze wygarnianie jej też niewiele wnosiło.
- Sówko, czy tobie to nie przeszkadza? - zawołałam zrozpaczona.
Sówka spojrzała na mnie spod półprzymkniętych powiek i pokręciła główką.

Zajechaliśmy do domu. Tam rzuciłam przeklętą klatkę w kąt i zbiłam z drewna miniaturową szopę, w której sówka, niczym w środowisku prawie-naturalnym, mogła zamieszkać. Szopę-klatkę otwierało się poprzez podniesienie dachu, pod którym przybiłam deskę, by stworzyć malutkie poddasze. Sówka, pohukując radośnie, zwiedzała nowy dom.

- Ciekawe, czy jak obudzę się z tego snu, to w prawdziwym świecie będę mogła kupić takie zwierzątko - rzuciłam do Niedźwiedzia, który stał obok. Uparcie próbowałam sobie przypomnieć czy w pozasennej rzeczywistości istnieją maleńkie sówki domowe.

* Nie niedźwiedź brunatny, a Niedźwiedź-człowiek, któremu nadałam takie blogowe imię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz