22 mar 2013

Reportaż ze snu. Starowinki i maczugi

Stałam właśnie w tej ciemnej nicości, w której zwykle stoi się pomiędzy snami. Pomyślałam sobie: "Mój Boże, a co jeśli jako staruszka nie będę w stanie ogarnąć technologii, jaka nastanie, tak jak moi dziadkowie teraz?".

I w tym momencie stałam się stara. Moja jaźń na pocieszenie postawiła obok mnie Demon (moją wieloletnią przyjaciółkę), która była równie stara jak ja. Miałyśmy po przynajmniej sto lat na głowę i byłyśmy na spacerze w parku.
- Wiesz gdzie tu jest toaleta? - odezwała się Demon.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziałam i zaczęłam szukać wzrokiem kogoś, kto może znałby odpowiedź.

Przed nami szła dwunastoletnia dziewczynka w jaskrawym ubranku i w opasce z uszami Pikachu na głowie.
- Przepraszam! - zawołałam, ale chyba nie zostałam usłyszana. - Ty, w czerwonym sweterku! - znów nic. - Dziewczynko w czerwonym sweterku, w uszach Pikachu! - tym razem się odwróciła.
Spojrzała na mnie jak na kosmitę  przez swoje dziwne okulary, które niczym powiększone Google Glass, wyświetlały kolejne komunikaty.
- Wiesz gdzie tu jest toaleta? - spytałam.
- Nie mam tego w repozytorium - odrzekła suchym głosem, który zdał się być od dawna nieużywany. - Tam jest infoteka - wskazała na gazebo przed nami.
Opuściła dłoń i przyglądała mi się przez chwilę.
- Dlaczego pani się do mnie odezwała? - spytała, przekrzywiając głowę jak mały piesek.

Wtedy zdałam sobie sprawę, że w tych czasach jedyne miejsce, w którym ludzie się odzywają, to ich własne głowy. Zrobiło mi się trochę głupio, jakbym nie uszanowała jakiegoś niepisanego prawa.
- Wybacz, dziewczynko - powiedziałam. - W moich czasach, gdy nie znało się drogi, pytało się o nią innych ludzi.
Mała wzruszyła ramionami i poszła w swoją stronę, a ja z Demonem pokierowałyśmy się do infoteki. Na miejscu, wewnątrz gazebo, krążyły hologramowe ekrany. Rzuciłam na nie okiem, ale te nic mi nie powiedziały. Poczułam, jak opuściły mnie resztki sił i stwierdziłam:
- Demon, mam to gdzieś. Może uda nam się tu znaleźć zwykły kierunkowskaz.
Poszłyśmy na prawo od gazebo i centymetr nad ścieżką pojawiła się hologramowa strzałka. Spojrzałam w kierunku, jaki wskazywała, i zobaczyłam skwerek otoczony niskim płotem, pośrodku którego stał wielki materac. Nadepnęłam strzałkę i poczułam, jakby coś zaczęło mnie wsysać do ogromnego odkurzacza.
- O nie! - jęknęłam. - To na pewno te cholerne minigry.

I faktycznie - razem z Demonem znalazłyśmy się na skwerku, który widziałam wcześniej, ale została na niego nałożona nakładka wirtualnej rzeczywistości. Wyglądała trochę jak kosmos, który czasem można zobaczyć w grach przygodowych. Po lewitujących w kosmicznej przestrzeni, błyszczących spodkach - jak po kamieniach wystających ze strumyka - dotarłyśmy do materaca, który dzięki nakładce stał się ringiem. Kiedy na niego wskoczyłyśmy, już wiedziałam dlaczego tak łatwo jest mi się tu poruszać - znów byłam młoda, Demon zresztą też. Nie wiem czy dzięki wirtualnej nakładce, czy dzięki temu, że całość była snem.

Na ringu, gdy stałyśmy już w swoich narożnikach, w naszych dłoniach zmaterializowały się maczugi z pianki. Ze śmiechem zaczęłyśmy się nimi okładać, a nad naszymi głowami, z każdym trafionym uderzeniem, wyświetlały się zdobywane punkty...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz