11 maj 2012

Niebo i czerń

Na spółkę Doktor i Wind. 
Spisane w marcu, gdzieś pomiędzy podróżą a podróżą.

pastele w kolorze lasu
na skraju pustego błękitu
przysiadła i westchnęła cicho
las otuliła całunem Sarkazmu
ten odpowiedział chichotem
                         liści
musnęła w odwecie powieki jagód jego
                         zadrżał
w uśmiechu szyszki wyszczerzył niewinnie
chciała wstać, ale ciało odmówiło
zielonymi mackami bluszczu zniewolone
stopiła się z nimi,
         wiedząc, że smakują solą
co z łez Ojca Czasu na Zasłonie pozostała cicha
nie liczyła już chwil,
         te pozostały nieruchome
pomiędzy wspomnieniami
           i lekkim podmuchem wspomnień zapomnianych
zaczęła trwać zamiast bywać
echem stając się w wieczności
a las
zaszumiał szyderstwem i leszczyną zaszeleścił
pozostało jej milczenie
i czułe objęcia Alabastrowej Pani

wreszcie otworzyła oczy


PS Tytuł od kolorów długopisów. Serio.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz