6 maj 2012

Dobry wieczór

Dzisiaj Wind zgubiła swoje myśli. Kostek*, który nie znał tego faktu, chcąc być życzliwym polecił jej wschód księżyca. Nie byle jaki, bo najokazalszy w całym roku. Mając przed oczami wizje mnożących się, dorodnych księżyców, Wind wykręciła numer Pastelowej. Pomyślała, że witając się z Królową Nocy twarzą w tarczę przyklepie sobie trochę bajzel pod czupryną. Chociaż tak naprawdę najważniejszy był sam widok. Spotkanie. Z tak bliska - miało je dzielić jedyne 363104 kilometrów. Wyczekując jak nastolatka pierwszej randki, niecierpliwie przebierała nogami aż do wyznaczonego czasu - 20:20, zachodu słońca. Wtedy nie pomyślała, że to ładna godzina.

Na niebie jednak zamiast świetlistej tarczy przywitały ją chmury. Na ziemi natomiast, tak jak miało być, przywitała ją Pastelowa, ubrana w czernie z kwietnym detalem przy uchu. "Z super księżyca, kolokwialnie mówiąc, kupa. Przynajmniej burza będzie" - przeczytała wiadomość od Kostka. Z braku gwiazdy wieczoru, na której możnaby było zawiesić oko, dziewczyny poszły przed siebie, co zawsze jest dobrym rozwiązaniem.

 - Przechodząc pod chmurami takimi jak tutaj - Wind wskazała na rozległe szaro-granatowe kłębowisko - na chwilę wyłączam w mózgu pasmo informacji naukowych. I widzę spód królestwa, które stoi tam na górze, ze swoimi pałacami, kościołami i kamienicami - przyznała się. - Zawsze jednak jest puste. Zdaję sobie sprawę, że ktoś tam musi mieszkać i dbać o to wszystko, by wyglądało tak pięknie, jak ja to widzę. Mimo to myślę, że mieszkańcy, jakkolwiek nie byliby piękni, zepsuliby kompozycję - dodała.

Przemierzając z Pastelową równe uliczki, Wind nadal zatapiała się w pustych królestwach z białego kamienia. Pastelowa była w tym czasie zgoła gdzie indziej - najpewniej w okolicach środy nadchodzącego tygodnia. Dziewczyny po drodze odwiedziły kościół, który, jeszcze niedokończony, przeciągnął się leniwie i z westchnieniem przewrócił na drugi bok.

- Wygląda na to, że poskąpili mu okien. Szkoda, lubię gdy jest ich dużo i światło koloruje ściany witrażami - stwierdziła rzeczowo Pastelowa.
W drodze powrotnej nadzieja na super księżyc zgasła, pojawiły się natomiast niesione przez wiatr błyski i ozon. Pastelowa i Wind zaciągnęły się tą mieszanką. Ona ma to do siebie, że ujmuje kilka kilogramów i stopom lżej jest nieść właściciela.

Wind, w akompaniamencie narastających grzmotów, postanowiła opowiedzieć Pastelowej o zagubionych myślach. - Pisz, pisz, pisz - usłyszała od zatroskanej dziewczyny.
- I co to niby da?
- Wtedy powinny się znaleźć.

* Nie, to nie jest imię. Tu chodzi o kości. Nie używam na blogu prawdziwych imion w odniesieniu do stworzeń, których nie wymyśliłam.

♫ Queens Of The Stone Age - Do it again
▤ Kurt Vonnegut - Kocia kołyska
"- Jedna z najstarszych gier na świecie. Znana nawet wśród Eskimosów.
- Co pan powie?
- Od czterech tysięcy lat albo dłużej dorośli splatają zawiłe pętle ze sznurków przed nosami swoich dzieci.
Newt siedział nadal skulony w leżaku. Wyciągnął przed siebie upaćkane dłonie, jakby miał na nich rozpiętą kocią kołyskę.
- Nic dziwnego, że dzieci wyrastają potem na wariatów. Kocia kołyska to tylko kilka iksów ze sznurka pomiędzy czyimiś palcami i dzieciak patrzy, i patrzy na te iksy...
- I co?
- I nic. Nie ma żadnego cholernego kota, żadnej cholernej kołyski."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz