25 maj 2011

Puch

Dla Totoro, który okazał się prawdziwy.

To chyba niemożliwe, że tu spadam. Przecież dobrze oceniłam odległość.
Kątem oka dostrzegam części machin, których zastosowania nie znam. Spadam w świetlistym tunelu. Zębatki, śrubki, turbiny, nakrętki, fragmenty silników to otaczają mnie niczym ogary lisa, to oddalają się, dryfując z błyskiem nieopodal.

W końcu ląduję miękko. Ciemność dookoła zrównała się z ciemnością pod powiekami. To chyba futro pod palcami? Roześmiałam się na tę sugestię własnej jaźni. W odpowiedzi słyszę szum wiatru, jakby lawirującego w koronach drzew. Dociera do mojej twarzy przynosząc świeży zapach. Czuję zbliżające się lato. Brakuje tylko słońca, czyżby zamierzało się spóźnić na własną premierę?

Niepewność przelewa się tam i z powrotem przez przestrzeń. Próbuję delikatnie zsunąć się z miękkiego pagórka, ale coś mnie zatrzymuje. Łapa, dziwi się moja jaźń.

Powieki stworzenia pode mną otwierają się. Mój oddech śledzą dwie roziskrzone brunatne tęczówki. Jestem zaskoczona trafnością swojej intuicji, która jeszcze nim dotarło do mnie, że spadłam, już wiedziała, że to żywe stworzenie. Szepcę do niego: masz słońce w oczach.

W odpowiedzi błyskają kły. Uśmiech? Nagle dopada mnie nieodparta senność. Odpływając czuję otaczającą ze wszech stron miękkość. W ostatnim przebłysku świadomości świat rozjaśnia się na moment i mogę zobaczyć... Chyba już nie pamiętam co.


...zaraz, zaraz - to najpewniej była zakręcona zjeżdżalnia do wielkiego basenu pełnego kolorowych piłeczek!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz