15 maj 2009

Pocisk w przestrzeniach międzygwiezdnych

Ostatniego wieczora poszłam z Nim do ogrodu. On zatrzymał się w połowie kwietnej dróżki i spojrzał w rozgwieżdżone niebo. Uśmiechnął się lekko i spytał: pokazać ci sztuczkę?

Również skierowałam wzrok w stronę nieboskłonu, ale nie zobaczyłam tam (przynajmniej z mojego punktu widzenia) nic, co można by wykorzystać w magicznym triku.

Dajesz, odpowiedziałam.

On przymknął lekko oczy i wielkim skupieniu uniósł prawą dłoń celując z dwóch palców w księżyc.Udając odrzut rewolweru rzekł cicho paf.

Nic się nie stało, stwierdziłam, kryjąc sarkazm za uśmiechem.

Przecież ta kula musi przebyć bardo długą drogę, by dotrzeć do księżyca, zauważył On. Sama zobaczysz, jutro rano już go nie będzie, dodał.

A następnego wieczora? spytałam.

Niestety do tego czasu zdąży się odrodzić, westchnął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz