19 sty 2009

W Rzymie szczebrzeszynie, kisiel kartotekowy

Swetoniusz ujął pióro w dłoń.
- Tak, to jest historia warta opisania - wymruczał do siebie.

Zmęczony cesarz przetoczył nieprzytomnym wzrokiem po kolejnej warstwie papierów do przeczytania i rozwiązania problemów na nich spisanych.
- Ech - westchnął Klaudiusz przerzucając kartki - cóż to... sprawa końskiego senatora Incitatusa? Mój poprzednik, Kaligula, miał jednak ciekawsze pomysły niż się spodziewałem...

- Hmm to całkiem wiarygodna scena. Będzie dobra na wstęp - Swetoniusz uśmiechnął się pod nosem.

Cesarz nie miał jednak w sobie tyle fantazji co Kaligula, dlatego postanowił pozbyć się niewygodnego urzędnika. Z tego co wiedział Incitatus został mianowany senatorem i miał to być początek jego kariery politycznej. Kaligula chciał go awansować do rangi konsula, jednak cesarz ten zginął śmiercią tragiczną zanim koń zdołał osiągnąć wymagane prawem rzymskim trzy lata stażu senatorskiego aby objąć wyższy urząd.

Swetoniusz zamoczył zaostrzony koniec pióra w atramencie i by przywołać wenę wykonał swój rytuał: strzepnął potężnego kleksa na czystą kartkę obok.

Rzymskie prawo zdecydowanie wymaga poprawek - pomyślał Klaudiusz. 
- Nie mogę nawet konia pozbawić stanowiska! - krzyknął na całą komnatę i skrył twarz w dłoniach.
- Klaudiuszu - odezwał się dobry przyjaciel cesarza, właśnie wchodzący do komnaty - a czy ten koń jest odpowiednio majętny?
Cesarz spojrzał na niego jak na objawienie.
- Nie! To znaczy tak, ale mogę odebrać mu dochody i...
-...nie będzie on spełniał cenzusu majątkowego - uśmiechnął się młody mężczyzna.

Swetoniusz skrzywił się lekko. Nie lubił nie znać imion ludzi, o których pisał.

W ten sposób cesarz ominął prawo, prawem się posługując.


Opowieść oparta na faktach. Niemożliwe? A jednak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz