6 cze 2008

Lolicia księżniczka i Elfognom

W niedalekim Makrokosmosie żyła sobie lolicia księżniczka.

Pewnego wieczora jej spokojna osobowość podpowiedziała jej by w ramach kulturalnej rozrywki udała się do Mhrocznego Wagonu na heavy metalowy koncert.

Przeszła więc przez siedem gór, siedem rzek i siedem dolin, broniąc się przed białymi niedźwiedziami.

„A z glana chcesz?!” – pytała za każdym razem gdy kolejny biały miś był na tyle naiwny by wejść jej w drogę.

Dotarła w końcu do Centrum, gdzie znajdował się cel jej podróży – Mhroczny Wagon. Elegancko podkasała czarną, falbaniastą spódnicę i zeszła po schodkach prosto do barku.

Rozkoszując się tostami bezalkoholowymi na swoje (nie)szczęście ujrzała na wprost siebie elfiognomią gębę.

- Cześć – lekko podchmielony elfognom w przyciasnych spodniach, prawdziwie metalowych białych butach i dżinsowym bezrękawniku z naszywkami, uśmiechnął się do niej.

- Jak masz na imię? – spytał zalotnie.

Lolicia księżniczka spojrzała na niego z politowaniem, odpowiedziała jednak.

- Arinae.

- Ładnie… - elfognom zamyślił się. Po chwili niezręcznej ciszy z bananem przyklejonym do twarzy rzekł:
- A dasz mi swój numer?

I w tym momencie Arinae użyła swej najtajniejszej broni, tak straszliwej i bezlitosnej, że sięgała po nią tylko w ostateczności.

- NIE!

Poraziło to elfognoma. Do krwi. Do kości. Do żywego.

Ari odwróciła się na pięcie, zamiatając lokami powietrze ciężkie od nikotynowego dymu, i odeszła.

Myślicie, że elfognom ze względu na swój upojny stan tudzież broń masowego rażenia użytą przez lolicią księżniczkę zrezygnował ze swych miłosnych podbojów? Otóż nie.

Zamienił się w szpiega, imieniem Bartek, który przez koleżankę kolegi gitarzysty lokalnego zespołu wyśledził dziewczynę, jak zwykł ja nazywać, Pięknowłosą.

Jak potoczą się ich losy? Historia opowiada się sama. Może niedługo znów ją spiszę.



Dla Ari od Wind z najlepszymi życzeniami świętego spokoju ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz