25 lip 2006

Surrealistyczna bajeczka mojego dziadka

"Przedmowa" albo "moje alibi"

Nie było mnie długo, a na dodatek nie raczyłam nikomu powiedzieć dokąd się wybieram.
Przepraszam za to drugie.

Przy końcu roku szkolnego miałam do odbycia kilka ważnych poważnych rozmów, których tematy w postaci albumów, plakatów i referatów musiałam wykonać. Codziennie sobie obiecywałam "jutro się na blogu pożegnam i napiszę co trzeba".

Niestety moi kochani lokatorzy Niezorganizowanie i Lenistwo oraz tymczasowa przyjezdna Praca nie pozwoliły mi nawet zbliżyć się do klawiatury.

Tak więc owo "jutro", w czasie którego miałam coś na blogu napisać, nie nadchodziło, a wyjazd- owszem.

Postaram się jak najszybciej i najlepiej nadrobić zaległości na Waszych blogach i obiecuję, że następnym razem napiszę czy gdzieś wybędę.

***

A teraz czas na Notkę Właściwą, czyli

Zasłyszane w korku samochodowym między Bugajem a Konstantynowem
Surrealistyczna bajeczka mojego dziadka

Yhm- inteligentnie skwitował sytuację na drodze hrabia Sradoniecki.

Jednym zdaniem samochodów było jak mrówków.

Hrabia zaczął się zastanawiać czy wjechać w tyłek tego nieestetycznego, czerwonego Porsche, czy  lepiej przefrunąć nad nim i trafić w słup.

Po chwili dumania wyjął z kieszeni swój prywatny helikopter wraz ze składanym rotorkiem* i przeleciał nad nieszczęsnym Porsche lądując w słupie, co spowodowało jego złamanie i zgniecenie policyjnego radiowozu z szacownymi czterema literami funkcjonariuszy.

Hrabia nie zdążył jednak ponapawać się tym wspaniałym widowiskiem gdyż siłą odrzutu przyciągania ziemskiego wylądował na księżycu, już bez helikoptera, lecz ze swym nieśmiertelnym rotorkiem.

Właściwie Sradoniecki mógłby pozostać na tej zacnej planecie na zawsze i wieść szczęśliwe życie "na dzwonki gazowe", gdyby nie masakra na Ziemi, którą spowodował i chciał lepiej jej się przyjrzeć.

Niezawodna inteligencja podpowiedziała mu, by ujął w obie ręce rotorek, nabrał powietrza w przeponę i całą mocą dmuchnął.

Tym oto sposobem wrócił na poczciwą Matkę Ziemię.

Pooglądał sobie jak w stertach powykręcanej blachy konają policjanci i wzruszony tym jakże przejmującym widowiskiem powrócił do swego domu w Niedokońcawiadomogdzie.



*Rotorek (a właściwie rotor)- tłumaczę, ponieważ sama na początku nie rozumiałam. To jest po prostu śmigło. W poszukiwaniu bardziej wyrafinowanego tłumaczenia zapraszam tu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz